Przyjdzie taki dzień, kiedy zasłony opadną i zobaczymy Jezusa takim, jaki jest. I poznamy Go takim, jaki jest.
Czas świąt wielkanocnych jest przepełniony symboliką. I nie chodzi tu tylko o jajka w naszym koszyku ze święconką, które oznaczają nowe życie. To rzecz mniej istotna. Ważniejsza jest wielka symbolika ukazująca triumf życia nad śmiercią, przejście z mroku do światła, z cierpienia do radości.
Tekst: ks. Rafał Ochojski MSF, parafia Chrystusa Króla w Narwik
W dreszczowcu „Zgromadzenie” z 2002 roku ukazany jest ciekawy wątek, co prawda fantastyczny, ale z bardzo ważnym przesłaniem. Bohaterami filmu są ludzie, którzy nie zapłakali przy śmieci Jezusa. Zostali za to ukarani niemożnością zaznania spokoju do czasu, aż szczerze kogoś pożałują i zapłaczą. Ich dusze tułały się po świecie przez wieki, aż do współczesności, w oczekiwaniu na swoje „wyzwolenie”. Niby film, niby fantastyka, ale dotyka ważnego problemu – obojętności, braku wrażliwości i niezdolności do empatii. Nawet Jezus, Ten, co jak nikt inny, miał świadomość życia wiecznego, nad grobem Łazarza zapłakał...
Te święta dla wielu z nas będą miały nieco inny charakter niż zazwyczaj. Po pierwsze - jesteśmy zmęczeni dwuletnim zmaganiem się z covidem
i obostrzeniami. Możliwe, że niektórzy przeżyli go nawet ciężej niż inni, może stracili kogoś z bliskich... Po drugie - wojna w Ukrainie, która już trochę trwa. Niektrótko. Niedaleko. Właściwie dla większości z nas, to najbliższa i najdłuższa wojna, jaką znamy. Mimo że wielu z nas mieszka w Norwegii, to przecież w Polsce - być może gdzieś blisko granicy z Ukrainą - pozostali nasi bliscy, którzy jeszcze bardziej niż my „dotykają” pośrednio skutków wojny.
Zastanawia Was w tym momencie, jaki to ma związek ze świętami czy filmem, o którym wspomniałem? Jakoś mi tu współgra element braku wrażliwości wobec cierpienia Jezusa z ryzykiem popełnienia tego samego błędu. I bynajmniej nie uważam, że nam tej wrażliwości brakuje, wręcz przeciwnie. Ale istnieje ryzyko – takie mam przemyślenia - że kiedy wojna będzie trwać dłużej, to się do niej przyzwyczaimy i przestanie nas jakoś szczególnie „ruszać”. Mogę sobie zadać już dziś pytanie, czy w moim przypadku nie doszło już trochę do tego, bo podjadam verdens beste kake, popijając kawką ze starbucksa, jednocześnie oglądając jakiś serwis informacyjny, gdzie po raz tysięczny pokazują kolejne groby ofiar wojny i… już mnie to nie dotyka tak ostro, jak wcześniej. Nie, nie idzie mi o to, że powinienem w tej sytuacji zrezygnować ze wszystkiego, co do tej pory stanowiło dla mnie wartość, że w imię solidarności nie zjem tego ciastka czy nie wypiję kawy... Jasne, mogę to zrobić w geście wyrzeczenia, pokuty, ascezy duchowej, ale czy stała modyfikacja mojego stylu życia wobec tego co dzieje się „tam”, nie oznaczałaby, że po części i ja stałem się ofiarą wojny? Na odległość, ale jednak.
Myślę, że dla mnie, jako katolika, (ale katolika wierzącego, tego, który wierzy, wątpi, szuka i próbuje odnaleźć, a nie metrykalnego widniejącego w statystykach) ważne jest to, by poziom mojej wrażliwości podnosić na wyższe rejony i przekuwać na moją siłę duchową - za siebie, moich bliskich i tych na Ukrainie. Bo najgorsze, co może mnie, człowieka wierzącego spotkać, do czego mogę dopuścić, to uznanie, że moja modlitwa nie ma sensu. Jeśli zacznę wątpić w moc modlitwy, to znaczy, że diabeł wygrał nie tylko na Ukrainie, ale wszędzie. A na tym mu zależy – na zabiciu wrażliwości we mnie, wrażliwości na drugiego człowieka i na samego Boga. Wmówieniu mi, że Bóg nas zostawił, że człowiek nie jest dla niego już ważny. Zły zakłada, że niejeden z nas zadał już to pytanie: „gdzie jest w tym wszystkim Bóg?”. A nam nie wolno wątpić, że jest tam, gdzie Go zostawiliśmy. Dlatego, głęboko w to wierzę, że jest pośród nich, cierpi razem z nimi i zabiera każdego zabitego prosto do siebie.
Czas świąt wielkanocnych jest przepełniony symboliką. I nie chodzi tu tylko o jajka w naszym koszyku ze święconką, które oznaczają nowe życie. To rzecz mniej istotna. Ważniejsza jest wielka symbolika ukazująca triumf życia nad śmiercią, przejście z mroku do światła, z cierpienia do radości. Ale czy mówimy tu tylko o symbolach i pamiątkach? Przecież ta rzeczywistość - choć dostrzegamy ją jedynie w symbolach - dzieje się realnie. Przyjdzie taki dzień, kiedy zasłony opadną i zobaczymy Jezusa takim, jaki jest. I poznamy Go takim, jaki jest. I On nam wtedy wytłumaczy, dlaczego tak było, On nam powie, gdzie wtedy był... On mi wszystko wyjaśni, bylem tylko, choć duchowo, uronił łezkę nad sobą i światem, i powiedział: „Jezu, Ty się tym zajmij, bo Ty zrobisz to najlepiej”.
Tego Wam życzę. Wiary w to, że Jezus już zwyciężył, a my jesteśmy po zwycięskiej stronie. Reszta, to tylko kwestia czasu.
Tu znajdziesz informacje o Mszach św. w języku polskim w Wielkanoc