Zdjęcie: REUTERS
W niedzielnym rozważaniu na Anioł Pański Papież odniósł się do wydarzeń w Kanie Galilejskiej. Był to pierwszy znak i początek Jego działalności, a także wyjście naprzeciw prostej i konkretnej potrzebie zwykłych ludzi. „W ten sposób lubi działać Bóg” – podkreślił Ojciec Święty.
Franciszek zwrócił uwagę, że opisując wydarzenie w Kanie Galilejskiej ewangelista Jan nie napisał o „cudzie”, tylko „znaku”, który wzbudził wiarę uczniów. „Jest to wskazówka objawiająca miłość Boga, to znaczy nie zwraca uwagi na siłę gestu, lecz na miłość, która go wywołała. Uczy nas czegoś o miłości Boga, który jest zawsze bliski, czuły i współczujący”.
„Pierwszy znak zachodzi w chwili, kiedy dwoje nowożeńców przeżywa trudności w najważniejszym dniu ich życia. W samym środku uczty brakuje niezbędnego elementu, wina, i radość może zaniknąć pośród krytyki i niezadowolenia gości. Wyobraźmy sobie ślub tylko przy wodzie. Byłby to problem dla nowożeńców. Matka Boża zauważa ten problem i dyskretnie nań wskazuje Jezusowi. A On działa bez rozgłosu, niemal tego nie okazując. Wszystko odbywa się w tajemnicy, «za kulisami». Jezus każe sługom, by napełnili dzbany wodą, która staje się winem. Tak właśnie działa Bóg, z bliskością i dyskretnie. Uczniowie Jezusa to pojmują: widzą, że dzięki Niemu uczta weselna stała się jeszcze piękniejsza. Widzą też sposób działania Jezusa, tę Jego posługę w ukryciu, do tego stopnia, że pochwały za dobre wino kierowane są potem do pana młodego. W ten sposób zaczyna się w nich rozwijać ziarno wiary, to znaczy, wierzą, że w Jezusie jest obecny Bóg, miłość Boga”.
Papież wskazał, że pierwszym znakiem, którego dokonuje Jezus, nie jest nadzwyczajne uzdrowienie czy cud w świątyni jerozolimskiej, lecz gest, który wychodzi naprzeciw prostej i konkretnej potrzebie zwykłych ludzi. „W ten sposób lubi działać Bóg” – mówił Ojciec Święty. Zauważył, że jeśli my, jak Maryja w Kanie, Go poprosimy, to jest gotów nam pomóc, pocieszyć. Jeśli zwracamy uwagę na „znaki”, to zostajemy zdobyci przez Jego miłość i stajemy się Jego uczniami.
Franciszek wskazał też na jeszcze jedną cechę znaku z Kany. Zazwyczaj na koniec uczty podawano wino niezbyt dobre, rozwodnione. Natomiast Jezus pilnuje, aby uczta zakończyła się najlepszym winem. „Mówi to nam symbolicznie, że Bóg chce dla nas jak najlepiej, chce, abyśmy byli szczęśliwi. Nie stawia sobie żadnych granic i nie wymaga od nas odsetek” – podkreślił Papież.
„W znaku Jezusa nie ma miejsca na ukryte motywy, na wymagania wobec nowożeńców. Przeciwnie, radość, którą Jezus pozostawia w naszych sercach jest pełna i bezinteresowna. Nigdy nie jest rozwodniona. Proponuję wam ćwiczenie, które może nam przynieść wiele dobrego. Spróbujmy dzisiaj poszperać w naszych wspomnieniach w poszukiwaniu znaków, które Pan uczynił w moim życiu. Jakich znaków Pan dokonał w moim życiu, aby pokazać, że nas miłuje? Pomyślmy o tym trudnym momencie, kiedy Bóg sprawił, że doświadczyłem Jego miłości. I zapytajmy siebie: jakimi znakami, dyskretnymi i troskliwymi, dał mi odczuć swoją czułość? Kiedy poczułem bliskość Boga najbardziej, kiedy doświadczyłem Jego czułości i współczucia? Każdy w swej historii ma takie chwile. Poszukajmy tych znaków i zapamiętajmy je. Jak odkryłem Jego bliskość i czy pozostałem z wielką radością w sercu? Przeżyjmy na nowo chwile, w których doświadczyliśmy Jego obecności i wstawiennictwa Maryi. Niech Ona, Matka, która jak w Kanie Galilejskiej jest zawsze czujna, pomoże nam doceniać znaki Boga w naszym życiu“.
(na podst. Vatican News)