Zdjęcie: Pinterest, My Modern Met, Bermardaud
Tekst: Kinga Plisko
Jest taka sztuka w Japonii – sztuka „szycia” złotem. Nazywa się kintsugi, czyli złote łączenie. I jeśli waza lub inne naczynie stłuką się, rozsypią w drobne kawałki, Japończycy nie sklejają ich zwykłym klejem i i nie wyrzucają na śmietnik – „szyją” je – kleją – złotem…I potem te naczynie są jeszcze piękniejsze, unikatowe, niepowtarzalne… Tradycyjnie, w kulturze japońskiej, przypisuje się tak naprawionym przedmiotom większą wartość artystyczną, niż posiadały przed zniszczeniem. Im więcej zatem złota, im więcej rys sklejonych złotem, tym przedmioty są piękniejsze i cenniejsze…
Czasem mówimy, że pękło nam serce, rozsypało się na drobniutkie kawałeczki i nie ma jak żyć, nijak go posklejać… A potem mówimy, czasem z pogardą, że serce ma już rysę, że już nie jesteśmy – po jakimś kryzysie – tacy sami…
Ale życie nas rzuca na kolana w jakimś celu, „pobudka” bywa bolesna, a potem wszystko jest już inne – zmienia się nasza perspektywa postrzegania świata, ludzi i wydarzeń. Widzimy sercem, inaczej patrzymy…
Kryzys – ta dramatyczne sytuacja, która eskaluje i której wynik jest dla nas niepewny, prowadzi do rozpadu starego, znanego nam świata, a w naszym życiu zaczyna dominować uczucie straty i niepewność jutra. To droga do nowego początku. (Słowo „kryzys” pochodzi z greki – „krinein” – i oznacza „dzielić”, „rozłączać”.)
Potłuczona waza to synonim kryzysu w naszym życiu, naszego potłuczonego serca.
I możemy ją wyrzucić na śmietnik, czyli oddać serce ciemności, nałogom… Możemy posklejać ją byle jak – położyć się na tapczanie, schować głowę pod kocem pretensji i żalu i jakoś przeczekać życie.
A możemy „zszyć złotem” nasze popękane serca… Otworzyć oczy i dać radość duszy ze spotkania z Bogiem…Przyjrzeć się z wnikliwością badacza i ufnością dziecka o co chodzi… Ale to wymaga konsekwencji, uporu i apetytu na życie… I zawierzenia (nie wierzenia – zawierzenia), zaufania Bogu.
Powierzcie Mu wszystkie swoje zmartwienia, a On zatroszczy się o was (P 5, 7).
Ja jestem Panem, twoim Bogiem, który wyprowadził cię z ziemi egipskiej, gdzie byłeś niewolnikiem (Wj 20, 2).
Uczynię cię rozważnym i wskażę ci drogę, która pójdziesz, będę twoim doradcą i nie spuszczę cię z oczu (Ps 32, 8).
Pan podtrzymuje wszystkich, którzy padają i podnosi wszystkich zgnębionych (Ps 145, 15).
Nie bój się, bo Ja jestem z tobą, nie lękaj się, bo Ja jestem twoim Bogiem! Wzmocnię cię — tak, ześlę ci pomoc. Wesprę cię prawicą mej sprawiedliwości! ( Iz 41, 10).
I tak z popękanym sercem odnajdujemy drogę do Boga.
Może po to tu jesteśmy, na Ziemi?
Kto patrzy na zewnątrz – śni. Kto patrzy do wewnątrz – budzi się. To Cart G. Jung. Teraz fizyka kwantowa nazwie to wyższym wymiarem i wygoni tym samym Boga z życia człowieka.
„Zlepieni” jesteśmy lepsi, bo to właśnie niedoskonałości nadają czemuś prawdziwą wartość, znaczące szczegóły.
I dla Boga jesteśmy szczególni; jesteśmy jak ta japońska waza „szyta” złotem – im więcej pocerowanych pęknięć, tym piękniejsza i cenniejsza…
A co z kryzysem? Z kryzysu wywiodą nas: wiara, modlitwa i ufność. I cierpliwość. Kintsugi wymaga cierpliwości. „Szycie” serca również.
Cierpliwy do czasu dozna przykrości, ale później radość dla niego zakwitnie (Syr 1, 23).
Pisząc tekst, korzystałam z artykułu: „Jak, jako chrześcijanie, możemy radzić sobie z kryzysem?”, Bernharda Meuser’a.