Na początku, kiedy tu przyjeżdżamy, jesteśmy zajęci pracą, odkładamy pieniądze, kupujemy lepszy samochód, potem dom, nie mamy czasu, żeby popaść w nałóg. Natomiast po kilku latach, jak się wszystko ustabilizuje, zauważamy, że mamy czas i pieniądze, ale straciliśmy przyjaciół, osłabił się kontakt z rodziną w Polsce. I wtedy łatwo popaść w nałóg.
Niestety większość osób, mających problemy alkoholowe nie chce słuchać rad i nie szuka pomocy. A w Norwegii jest wiele możliwości uzyskania wsparcia, np. w grupach AA, na specjalnych portalach lub poprzez telefon dla osób uzależnionych, tzw. rus telefon. Pomoc można znaleźć również u swojego lekarza pierwszego kontaktu. Jeśli ktoś trafi do ośrodka leczenia uzależnień, może liczyć na porady psychologów i lekarzy psychiatrów, otrzyma również leki potrzebne do wyjścia z nałogu. Mało tego, możne nawet dostać pomoc finansową, która pomoże mu „odetchnąć” i da możliwość ruszenia z miejsca.
Tekst: Marta Tomczyk-Maryon
W tej rozmowie nie ujawniamy nazwiska mojej rozmówczyni oraz informacji o oddziale, w którym pracuje. Każdego pracownika norweskiego Urzędu Ochrony Praw Dziecka obowiązuje tajemnica zawodowa.
– Od jak dawna jest pani zatrudniona w norweskim Urzędzie Ochrony Praw Dziecka – barnevern i na czym polega pani praca?
– Pracuję od 2019 roku i pełnię dwie funkcje: pracownika socjalnego dla polskich rodzin (miljøarbeider) oraz asystenta dla polskich dzieci (støttekontakt). Ta pierwsza funkcja polega na udzielaniu wsparcia całej rodzinie. Przy czym - co warto podkreślić - pomagam tym rodzinom, które same ubiegają się o taką pomoc w BV.
– Czy to znaczy, że same rodziny również zgłaszają się do BV?
– Tak, wiele osób nie wie, że BV pomaga również na bezpośrednią prośbę rodziny, która sobie nie radzi.
– Na temat BV, szczególnie na polskich forach, jest wiele negatywnych opinii. Część z tych opowieści jest nieprawdziwa, jednak nie można pominąć również potwierdzonych przypadków, kiedy pracownicy BV dopuścili się rażących zaniedbań. Co pani sądzi na ten temat i czy w swojej pracy spotyka się pani z takimi problemami?
– Nie pracuję zbyt długo w BV i jest mi trudno odnieść się do faktów i mitów krążących wokół tej instytucji, ale jedno wiem na pewno – urzędnicy to ludzie, a nie ma ludzi nieomylnych. Być może zdarzały się w historii przypadki, w których źle oceniono okoliczności, bądź podjęto zbyt drastyczne środki. Słyszałam o takich sytuacjach, jednak nie mnie oceniać tamte zaniedbania. Tak to już jest, że lepiej pamiętamy złe doświadczenia niż dobre. Szybciej też rozprzestrzenia się wzbudzająca mnóstwo emocji plotka niż opowieść o szczęściu i miłości, z dobrym zakończeniem. U podstaw tych negatywnych opinii często leży niewiedza. I nie chodzi o to, że nie wiemy, bo nie wiemy, ale o to, że nie chcemy wiedzieć. Łatwiej jest uwierzyć w straszne historie z filmów, które krążą w Internecie. Ta ignorancja jest w nas zakorzeniona bardzo głęboko i nie dopuszczamy możliwości, że prawda może wyglądać inczej.
BV to organizacja, która została powołana do pomocy najmłodszym. Nie chodzi o to, aby dzieci odebrać rodzicom, ale o to, aby zapewnić im prawidłowe warunki do życia i rozwoju. Dobro dziecka jest nadrzędne. Chodzi o to, aby pomóc opiekunom, w sytuacji, gdy sobie nie radzą.
– Jednak zdarzają się przypadki odebrania rodzicom dziecka.
– Owo „odebranie” jest źle użyte. Zazwyczaj jest to bardzo długa droga. Zanim to nastąpi – toczy się cały proces: są rozmowy z rodzicami, obserwacja przez pracowników BV, którzy przedstawiają rodzicom plan działania. W sprawę angażowani są najbliżsi, np. dziadkowie. I bardzo często właśnie u dziadków umieszczane są dzieci na czas, kiedy rodzice muszą uporządkować swoje sprawy. Ale czasami nie ma kto pomóc rodzinie i wtedy dziecko zostaje umieszczone w tzw. Beredskapshjem. To dom, w którym przez krótki okres będzie nad nim sprawowana opieka, do czasu znalezienia najlepszego wyjścia z zaistniałej sytuacji. Dotyczy to zazwyczaj dzieci z rodzin patologicznych, gdzie jest przemoc, wykorzystywanie seksualne, rodzicie przez cały czas są upojeni alkoholem lub używają innych używek. Z rodzin, w których dziecko staje się przedmiotem w walce pomiędzy rodzicami – często podczas rozwodów. Rodzic pod wpływem furii, alkoholu czy narkotyków nie jest w stanie zapewnić dziecku należytej opieki. W takich przypadkach trzeba je odizolować na jakiś czas, dla jego własnego dobra, by chronić je przed traumami przez jakie przechodzi. To są doświadczenia, z którymi spotkałam się w mojej pracy.
– Z jakimi trudnościami zmagają się Polacy i polskie rodziny w Norwegii? I w jakich sytuacjach BV im pomaga?
– To są zróżnicowane problemy: kłopoty finansowe, zapracowani rodzice, którzy nie mają czasu zająć się swoimi dziećmi w dostateczny sposób, a także różnego rodzaju nałogi - uzależnienie od alkoholu, narkotyków, gier. Z tymi ostatnimi problemami wiążą się pewne konsekwencje zdarzeń: utrata pracy, brak płynności finansowej, niemożność spłacenia kredytu, opłacenia świetlicy dla dzieci, niedostateczna ilość pieniędzy na zapełnienie dziecku wolnego czasu.
Generalnie te trudne sytuacje można podzielić na dwie grupy: problemy rodzin i dzieci. I dlatego jedną rodziną mogą się zajmować dwie osoby - jedna będzie pomagała rodzicom, a druga dzieciom.
– Jakie problemy mają dzieci i w jaki sposób pomaga im pani, jako asystent?
– Problemy rodziców wpływają na dziecko negatywnie, albo wręcz zahamowują jego rozwój. Dzieci różnie reagują na kłopoty rodzinne: jedne zamykają się w sobie i żyją w swoim świecie, inne stają się „maskotką rodzinną” – rozśmieszają, zagadują, aby rozładować atmosferę. Niektóre przejmują rolę rodzica, m.in. w sytuacji, gdy oboje opiekunowie mają problemy i nie mają czasu na zajmowanie się dziećmi, wtedy np. jedno z nich opiekuje się pozostałym rodzeństwem. Jeśli w domu jest przemoc i mama jest poniżana, to dziecko często czuje się odpowiedzialne za matkę, próbuje jej bronić i wystawia się na cios.
Rolą asystenta jest próba zapewnienia dziecku spokojnego dzieciństwa, pokazanie, że może ono żyć w normalny sposób, że jest ważne i pełnowartościowe, że jeśli tylko tego chce - może być szczęśliwe, może wręcz przenosić góry. Rodzice w tym czasie są uczeni dobrych nawyków, aby mogli dobrze spełniać swoje role jako matka i ojciec. Dziecko oczywiście oczekuje zmian u rodziców natychmiast, ale ja tłumaczę, że to musi dokonywać się krok po kroku, że trzeba cierpliwości. I najczęściej dzieje się pomału, bo my, dorośli zmieniamy się bardzo powoli.
Nasze polskie dzieci powinny się rozwijać w ten sam sposób, co dzieci norweskie. Powinny mieć te same możliwości. Zapełnienie dziecku wolnego czasu włączeniem telewizora czy gry komputerowej, to nie najlepsza metoda wychowawcza.
Jakie działania praktyczne podejmuję? Spotykam się z dzieckiem, rozmawiam, organizuję np. wyjście do kina, na basen, przejażdżkę konną albo wyjazd na wycieczkę. Dzieci mają swoje marzenia - chcą być baletnicą, aktorem, piłkarzem… Kiedy je poznam, mogę im znaleźć odpowiednie zajęcia np. w Domu Kultury. Wszystko po to, aby spędziły miło czas, aby wreszcie były szczęśliwe. Gdy widzimy, że dziecko się odpręża, zaczyna się dobrze czuć, to mamy wielką satysfakcję.
To my, rodzice, jesteśmy odpowiedzialni, aby zapewnić naszym dzieciom pełną opiekę i komfort życia, ale jeśli sami nie jesteśmy w stanie tego zrobić, nie mamy blisko siebie nikogo, kto mógłby nas wesprzeć, to powinniśmy poprosić BV o pomoc – w końcu po to właśnie są. Na stronie BV jest takie przesłanie: „jeśli jesteś zmęczony, to BV cię odciąży”.
– To prawda?
– Tak, posiadamy domy, do których dzieci przyjeżdżają raz czy dwa razy w miesiącu na weekend lub na parę godzin i odciążają rodziców. My, Polacy jesteśmy często psychicznie i fizycznie wyczerpani pracą i problemami, bo bierzemy na siebie naprawdę dużo. Z drugiej strony niektórzy polscy rodzice uważają, że wszystko, co trzeba zapewnić dzieciom, to rosół i kurczak na obiad. To jednak trochę za mało. Nasze dzieci cierpią w szkole, kiedy słyszą, że rówieśnicy byli na wycieczce, odwiedzili znajomych; one często nie mogą się niczym pochwalić.
– Porozmawiajmy o problemach dorosłych. Czy opierając się na pani wiedzy i doświadczeniu może pani potwierdzić, że alkoholizm jest problemem nr 1 wśród Polaków w Norwegii?
– Z mojego doświadczenia wynika, że najtrudniejszym i najczęstszym problemem jest alkohol. Ten problem zawsze istniał. Wcześniej dotyczył w większym stopniu tych Polaków, którzy rodziny mieli w Polsce, a tu przyjeżdżali na jakiś czas, aby zarobić. To ludzie bez zainteresowań, albo siły na nie. Pracują bardzo dużo, czasem po 12-15 godzin dziennie, a po pracy wracają do mieszkania, które dzielą z innymi współlokatorami – osobami w podobnej sytuacji. Sposobem na spędzanie wolnego czasu jest alkohol, który według nich pozwala się odprężyć, zapomnieć i odstresować.
– Piją mężczyźni czy również kobiety?
– Z mojej osobistej obserwacji wynika, że mężczyźni piją więcej. Ale zdarzają się też kobiety, które mają problemy z alkoholem. Takie osoby są widoczne w swojej społeczności, popełniają różne błędy, np. siadając za kierownicą samochodu, wchodząc nietrzeźwe do sklepu, czy też w stanie upojenia są agresywne i głośne.
– Czy Polacy mają również problemy z narkotykami?
– Tak. W dużych miastach jest łatwy dostęp do narkotyków, w mniejszych miejscowościach działa „czarny” handel. Bycie pod wpływem narkotyków zdaje się jednak być mniej widoczne niż bycie pod wpływem alkoholu. Patrząc z pozycji dziecka, ono jednak bardziej cierpi, gdy mama lub tata jest pod wpływem alkoholu. Wtedy występują bardziej widoczne oznaki, które tworzą groźną dla dziecka atmosferę.
Dla wielu z nas, Polaków wielkim wstydem jest przyznanie się do błędów i do tego, że nam się coś nie udało. Proszenie o pomoc nie mieści się w naszym „polskim” charakterze. I wielu naszych rodaków zapija smutki i problemy. Zazwyczaj zaczyna się od małych dawek, dających chwilową ulgę - zapomnienie, potem potrzeby sięgania po używki są coraz większe, a w końcu pije się bez żadnej kontroli i umiaru.
– Czy pandemia wpłynęła negatywnie na problemy alkoholowe naszych rodaków?
– Nie ma takich danych, ale z rozmów z osobami, z którymi pracuję jasno wynika, że czas pandemii bardzo źle wpłynął nie tylko na Polaków, ale na całe społeczeństwo. Byliśmy zamknięci i odizolowani. To odbijało się na wszystkich, jednak Norwegowie cierpieli w inny sposób niż Polacy. Mimo ograniczeń, mieli oni możliwość spotykania się z rodziną, Polacy tego kontaktu zostali pozbawieni przez obostrzenia, jakie panowały w tamtym czasie. Cierpieliśmy strasznie, nie mogąc wyjechać z kraju, nikt do nas nie mógł również przyjechać. To miało bardzo duży wpływ na nas Polaków, ale również na inne nacje, które mieszkają w Norwegii. I niestety część osób popadła w tym czasie w alkoholizm.
Negatywny wpływ miał także czynnik ekonomiczny. Sporo ludzi w czasie pandemii zostało wysłanych na postojowe, wielu z nich miało kredyty i w pewnym momencie zostali z małymi wypłatami z NAV-u. Problemy ich przerosły, a jedyne rozwiązanie jakie znaleźli zaprowadziło ich na kolejny życiowy zakręt. Dla wielu z nas, Polaków wielkim wstydem jest przyznanie się do błędów i do tego, że nam się coś nie udało. Proszenie o pomoc nie mieści się w naszym „polskim” charakterze. I wielu naszych rodaków zapija smutki i problemy. Zazwyczaj zaczyna się od małych dawek, dających chwilową ulgę - zapomnienie, potem potrzeby sięgania po używki są coraz większe, a w końcu pije się bez żadnej kontroli i umiaru.
– Jak pani myśli, dlaczego tak wielu Polaków pije? Wpadają w nałóg w Norwegii, czy też problemy z alkoholem mieli już wcześniej, przed przyjazdem do tego kraju?
– Trudno mi na to odpowiedzieć, znam osoby, które nadużywały alkoholu wcześniej i w Norwegii robiły to nadal. Spotkałam też ludzi, którzy nigdy nie pili i zaczęli pić tutaj. Jest wiele powodów, dla których ludzie nadużywają alkoholu. Na pewno ten ostatni rok pogłębił ten problem.
– Czy emigracja sprzyja popadnięciu w nałóg?
– Generalnie mówiąc, nie każdy nadaje się do emigracji. Nie chcę powiedzieć, że ja jestem silna, ale naprawdę trzeba mieć mocny kręgosłup, żeby przeżyć na emigracji, szczególnie, gdy jest się tu samemu. Na początku, kiedy tu przyjeżdżamy, jesteśmy zajęci pracą, odkładamy pieniądze, kupujemy lepszy samochód, potem dom, nie mamy czasu, żeby popaść w nałóg. Natomiast po kilku latach, jak się wszystko ustabilizuje, zauważamy, że mamy czas i pieniądze, ale straciliśmy przyjaciół, osłabił się kontakt z rodziną w Polsce. I wtedy łatwo popaść w nałóg. Mamy w końcu również pieniądze, aby kupić alkohol lub narkotyki. Myślę, że każdego, kto tu przyjechał dopada moment rozterki i wątpliwości „co zrobić z moim życiem?”. I jeśli do tego dojdą jakieś dodatkowe problemy, wtedy może być niebezpiecznie.
– Gdzie mogą szukać pomocy osoby, które mają problemy z alkoholem lub innymi nałogami? I czy w pani ocenie otrzymują one odpowiednią pomoc w Norwegii?
– Niestety większość osób, mających problemy alkoholowe nie chce słuchać rad i nie szuka pomocy. A w Norwegii jest wiele możliwości uzyskania wsparcia, np. w grupach AA, na specjalnych portalach lub poprzez telefon dla osób uzależnionych, tzw. rus telefon. Pomoc można znaleźć również u swojego lekarza pierwszego kontaktu. Jeśli ktoś trafi do ośrodka leczenia uzależnień, może liczyć na porady psychologów i lekarzy psychiatrów, otrzyma również leki potrzebne do wyjścia z nałogu. Mało tego, możne nawet dostać pomoc finansową, która pomoże mu „odetchnąć” i da możliwość ruszenia z miejsca.
Pierwszym krokiem do podjęcia próby wyjścia z nałogu może być przyznanie się do tego, że potrzebuje się pomocy. Ale tak naprawdę to nie musi być pomoc instytucjonalna, wystarczy, że będzie koło nas rodzina lub przyjaciel, który nie pije w ogóle, albo rzucił picie dawno temu. Moje doświadczenie mówi, że jest wiele osób, które chcą pomóc innym. I niekoniecznie są to nasi rodacy, to może być również norweski sąsiad lub kolega z pracy. Ważne jest, aby porozmawiać z kimś, kto nas wysłucha.
– Trzeba zrozumieć, że nawet jeśli jest źle, to nie jesteśmy sami.
– Właśnie, ale my ciągle myślimy po polsku. Nie powinniśmy myśleć, że „tu będzie jak w Polsce”, że „mnie odrzucą lub zganią…”. Tu jest Norwegia, gdzie są dużo większe możliwości.
– Mimo to, zwrócenie się po pomoc może być dla wielu osób trudne. Wyobraźmy sobie konkretną sytuację: do Norwegii przyjeżdża żona z dzieckiem, którą sprowadza mąż - alkoholik. Kobieta nie zna języka, nie ma pracy i jest całkowicie zdana na łaskę swego męża lub partnera. Nie ma kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, którzy mogliby jej pomóc. Na polskich forach czyta, że w BV zabiera dzieci. I gdy rozważy to wszystko, to może dojść do wniosku, że lepiej znosić bicie męża niż stracić dziecko. To jest prawdziwy horror. Gdzie i jak taka osoba ma szukać pomocy?
– Pierwszą rzeczą, którą ta kobieta powinna zrobić, jest udanie się do Centrum Kryzysowego (Krisesenter). Może również od razu dzwonić do BV, gdzie działa całodobowy telefon. Ale jeśli się zgłosi do Centrum Kryzysowego, to zostanie umieszczona na pewien czas w mieszkaniu lub pokoju, którymi Centrum dysponuje. I tam podejmuje następne kroki np. z BV, które szuka jej miejsca do zamieszkania, zapewnia dowóz dzieci do szkół i przedszkoli, jeśli jest taka potrzeba, otrzymuje wszelkie możliwe dodatki, które pomogą jej opłacić przedszkole, darmową pomoc prawną. To ostatnie jest ważne, ponieważ konieczne jest załatwienie formalności, dotyczących tego, kto będzie sprawował opiekę nad dziećmi - żona czy mąż. Jeśli mąż w ogóle nie zajmuje się dziećmi i nie chce tego robić, to wtedy ojciec zobowiązany jest sądownie do płacenia alimentów – barnebidrag. Jeśli nie chce dobrowolnie płacić, są one automatycznie pobierane z jego pensji. Kobieta dostaje realną pomoc, która pomoże jej przeżyć. Oprócz tego otrzyma równie ważne wsparcie psychologiczne. W BV obowiązuje nas tajemnica zawodowa, poza nas nie wychodzi nic.
– A co, jeśli kobieta mówi tylko po polsku?
– Kiedy kobieta zgłasza się do Centrum Kryzysowego lub do BV mówi, że potrzebuje tłumacza i dostaje go za darmo.
– Jaką pomoc mogą otrzymać dzieci alkoholików?
– W takiej sytuacji pracuje się zarówno z rodzicami, jak i dzieckiem. BV koncentruje się na oczekiwaniach dziecka, których nie mogą zaspokoić ich uzależnieni od nałogu rodzice. Wiele zależy od tego w jakim wieku jest dziecko. Inne potrzeby ma trzylatek, który będzie cieszyć się z trampoliny na podwórku, na której nigdy nie skakał, a inne - dwunasto-, piętnasto-, siedemnastolatek. Robimy wszystko, co jest w naszej mocy, aby to dziecko poczuło się wreszcie bezpieczne, żeby wiedziało, że ma kogoś, na kim może polegać, do kogo może zadzwonić, wypłakać się, poprosić o spotkanie. Nasza pomoc zmierza do tego, aby dać dziecku parę chwil oddechu od sytuacji, jaką ma w domu.
– Jakie działania należałoby podjąć, aby jeszcze lepiej pomóc ludziom z takimi problemami i chronić rodziny? Kto powinien się w to zaangażować?
– Wiem, że większość Polaków, którzy zmagają się z problemem alkoholowym to katolicy, więc oczekiwałabym poruszenia tematu na łamach platformy katolickiej. Chciałabym, aby znalazły się tam informacje np. o tym, gdzie można zgłosić się po pomoc. I żeby było wiadomo, że nie muszą mówić po norwesku, aby taką pomoc dostać. Ważne, aby osoby z problemami wiedziały, że mają życzliwe osoby wokół siebie. Pierwszym takim kontaktem będzie ktoś z grupy katolickiej, może ksiądz.
Dobrym pomysłem jest, aby w miejscu, gdzie rejestrujemy się, np. w UDI ,NAV były dostępne broszury z informacjami w języku polskim o tym, gdzie i jaką pomoc możemy otrzymać. Dobrym miejscem na przeczytanie takich informacji będzie też poczekalnia u lekarza pierwszego kontaktu.
– Pierwsze życzenie już się spełniło, bo temat na łamach platformy katolickiej się pojawia, i mogę pani obiecać, że nie będzie to ostatni artykuł na ten temat.
Gdzie szukać pomocy?
Rusinfo
Rusinfo, czyli telefon w sprawie uzależnień znajdziesz TUTAJ
Możesz się skontaktować telefonicznie lub poprzez czat.
Telefon 915 08 588 działa w od pon. do piątku w godzinach 11:00 – 14:30 i 15:00 – 18:00
Barnevern
TU znajdziesz informacje na temat barnevern w języku polskim
TUTAJ znajdziesz kontakt do oddziału BV w twoim rejonie
Centrum Kryzysowe
TU znajdziesz Centrum Kryzysowe w twojej okolicy
TUTAJ przeczytasz broszurę w języku polskim na temat działania Centrum Kryzysowego
Grupy AA
Polskojęzyczne grupy AA w Norwegii znajdziesz TU
Z AA w Norwegii możesz się skontaktować również telefonicznie pod nr telefonu +47 46360350
Lub pisząć na adres aanorwegia@gmail.com
Pamiętaj, że masz prawo do darmowego tłumacza.