„Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie: ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów” (Mt 3, 11)
Dziś świętujemy Narodzenie Jana Chrzciciela, krewnego Jezusa i pierwszego świętego czczonego w całym Kościele.
Św. Jan Chrzciciel jest jedynym wśród świętych Pańskich, z wyjątkiem Najświętszej Maryi Panny, który cieszy się szczególnym przywilejem - jako uroczystość obchodzi się dzień jego narodzin, a nie śmierci jak jest to w przypadku innych świętych. Czy jest tak, dlatego, że jego przyjście na świat było tak niezwykłe i ściśle związane z narodzinami Jezusa?
Kuzyn Jezusa
Narodziny św. Jana Chrzciciela zostały zapowiedziane przez Boga jego rodzicom - Zachariaszowi i Elżbiecie, którzy byli już w podeszłym wieku i nie mogli mieć dzieci. Pewnego dnia do Zachariasza, który znajdował się w świątyni wypełniając swoje kapłańskie obowiązki, przyszedł archanioł Gabriel. Powiedział on Zachariaszowi, że urodzi mu się syn, któremu ten nada imię Jan.
Poprzez swoją matkę, Elżbietę, która pochodziła z kapłańskiego rodu Aarona, Jan był krewnym Jezusa. Przyszedł on na świat sześć miesięcy przed narodzeniem Jezusa, prawdopodobnie w Ain Karim leżącym w Judei, ok. 7 km na zachód od Jerozolimy.
Pustelnik i anachoreta
„Dziecię rosło i umacniało się w duchu i przebywało na miejscach pustynnych aż do czasu ukazania się swego w Izraelu” – tak opisuje dzieciństwo i wczesne lata młodości św. Jana Chrzciciela Ewangelista Łukasz.
Jan pędził żywot anachorety i pustelnika, sam lub w towarzystwie innych. Możliwe, że zetknął się z esseńczykami, którzy wówczas mieli nad Morzem Martwym w Qumran swoją wspólnotę. Kiedy skończył 30 lat, wolno mu było według prawa występować publicznie i nauczać. Podjął to dzieło nad Jordanem, nad brodem w pobliżu Jerycha. Czasem przenosił się również do innych miejsc, np. Betanii i Enon (Ainon) w pobliżu Salim. Swoje nauczenie rozpoczął w piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza, czyli w 30 r. naszej ery według chronologii, którą się zwykło podawać.
Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie…
Nauka, którą głosił św. Jan nie była łatwa. Namawiał do pokuty, wewnętrznego przeobrażania się i przekraczania siebie. Znakiem skruchy i gotowości zmiany życia był chrzest pokuty, którego sam udzielał. Przychodziły do niego tłumy ludzi i niektórzy pytali czy przypadkiem nie jest zapowiadanym Mesjaszem. Jan stanowczo temu przeczył i zapowiadał nadejście właściwego Mesjasza: „Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie: ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów” (Mt 3, 11).
Na prośbę Chrystusa, który przybył nad Jordan, Jan udzielił Mu chrztu. Potem wiele razy widział Jezusa nad Jordanem i świadczył o Nim wobec tłumu: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata" (J 1, 29. 36). Na skutek tego wyznania, przy Chrystusie Panu zjawili się dwaj pierwsi uczniowie - Jan i Andrzej, którzy wcześniej byli uczniami św. Jana.
Głowa św. Jana
Działalność i nauki św. Jana nie podobały się wielu osobom, na przykład starszym ludu. Jednak ponieważ bali się jawnie przeciwko niemu występować, woleli zająć stanowisko wyczekujące. Osobą Jana zainteresował się także władca Galilei, Herod II Antypas, syn Heroda I Wielkiego. Herod wezwał Jana do swojego zamku, Macherontu. Gorzko jednak pożałował swojej ciekawości, ponieważ św. Jan skorzystał z tej okazji, aby rzucić mu prosto w oczy: „Nie wolno ci mieć żony twego brata” (Mk 6, 18). Rozgniewany król, z poduszczenia żony brata Filipa, którą ku ogólnemu oburzeniu Herod wziął za własną, oddalając swoją żonę prawowitą, nakazał Jana aresztować. W dniu swoich urodzin wydał ucztę, w czasie, której, pijany i urzeczony tańcem córki Herodiady, Salome pod przysięgą zobowiązał się dać wszystko, czegokolwiek zażąda. Dziewczyna po naradzeniu się z matką zażądała głowy Jana. Herod nakazał katowi wykonać wyrok śmierci na Janie i jego głowę przynieść na misie dla Salome. Jan miał wtedy trzydzieści kilka lat.
Prorok
Kim był św. Jan? Odpowiedzi na to udzielił sam Chrystus: „Coście wyszli oglądać na pustyni? (...) Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela" (Mt 11, 7-11; Łk 7, 24-27).
Bez kompromisu
W postaci św. Jana Chrzciciela uderzają pokora wobec Boga i podjętej misji oraz bezkompromisowość. W dzisiejszych czasach, kiedy słowa: „kompromis” i „tolerancja” są nadużywane lub błędnie rozumiane, postawa św. Jana Chrzciciela jest jeszcze trudniejsza do przyjęcia dla wielu ludzi. Ale czy nie jest nam dzisiaj potrzebna?
„Drodzy bracia i siostry, obchody męczeństwa św. Jana Chrzciciela przypominają również nam, współczesnym chrześcijanom, że nie jest możliwy kompromis z miłością do Chrystusa, do Jego słowa, do Prawdy. Prawda jest Prawdą, nie ma kompromisu. Życie chrześcijańskie wymaga, że tak powiem, «męczeństwa» codziennej wierności Ewangelii, a więc odwagi, potrzebnej, by pozwolić Chrystusowi, by wzrastał w nas i nadawał kierunek naszym myślom i uczynkom. Może to nastąpić w naszym życiu tylko wtedy, kiedy więź z Bogiem jest mocna. Modlitwa nie jest czasem straconym, nie jest odbieraniem czasu działaniu, nawet apostolskiemu, a wręcz przeciwnie: tylko wtedy, gdy potrafimy pielęgnować życie modlitwy wiernej, stałej i ufnej, Bóg da nam zdolności i siłę, by żyć w sposób szczęśliwy i pogodny, pokonywać trudności i z odwagą dawać Mu świadectwo. Niech św. Jan Chrzciciel wstawia się za nami, abyśmy potrafili zawsze dawać pierwszeństwo Bogu w naszym życiu”.
(Benedykt XVI, Męczeństwo św. Jana Chrzciciela, Audiencja generalna 29 sierpnia 2012, Castel Gandolfo)